Oddech ma poszerzać pole możliwości, a nie zwężać go do „jednego słusznego sposobu”. Traktuję go jak regulator: dopasowuję technikę do celu, intensywności i… osoby. Nie pytam „czy oddychasz idealnie”, tylko „czy oddychasz adekwatnie — do zadania, chwili i Twojego układu nerwowego”.
W pracy i w treningu szukam tego, co dziś realnie poszerzy pole sprawczości. Czasem będzie to dłuższy, cichy wydech nosem; czasem „syk”, świadome pauzy, a bywa, że większa wentylacja i oddech ustami. Technika jest środkiem, nie celem.
Dobieram narzędzia, by przyspieszały progres — ale nie pozwalam, by lęk przed błędem zwężał ruch. Oddech stoi po Twojej stronie. Jest nauczycielem, który wiele wybacza, o ile uczysz się słuchać sygnałów ciała.
Jeśli mam nazwać tę filozofię, to tak: mniej perfekcji, więcej czucia. Mniej „jak powinno być”, więcej „co teraz działa”. Jeden kompas wystarczy — oddech, który otwiera, zamiast zamykać.
Na dziś krótka refleksja: jaki oddech — tu i teraz — da Ci o jeden świadomy krok więcej?






